1.03.2024, Rock Klub Iron, Krosno
Nigdy nie byli na moim prywatnym podium ulubionych polskich kapel, bo to już od dawna jest obsadzone i niezmienne. Niemniej jednak, zawsze mieścili się w czubie stawki i również od zawsze miałem do nich słabość. Powodów jest co najmniej kilka: świetne płyty oraz ich brzmienie zarówno studyjne jak i na żywo, ciekawy wokal Draka oraz jego teksty w których sprytnie bawi się naszym rodzimym językiem.
Na koniec zostawiłem to co tygryski lubią najbardziej, czyli koncerty. Widziałem ich już na różnych scenach przy okazji festiwali oraz na ich własnych koncertach i nigdy się nie zawiodłem. Zespół świetnie prezentuje się na żywo, gra z pełnym zaangażowaniem, które udziela się publiczności. Aczkolwiek, moje pierwsze spotkanie na żywo z HUNTEREM nie było zbyt szczęśliwe, przynajmniej dla zespołu. Miało to miejsce na Metalmanii 2006 kiedy to Panowie promowali płytę T.E.L.I. i z tego co pamiętam koncert miał być nagrany na potrzeby DVD. Niestety chłopaki mieli non stop jakieś problemy techniczne, więc pewnie z tego względu wydawnictwo to nigdy nie zostało wypuszczone na świat. Lepsze czasy miały dopiero dla nich nadejść właśnie wraz z płytą „Hellwood”, którą wydali 15 lat temu. Do składu doszedł główny bębniarz Daray oraz Letki, który gra na pozostałych instrumentach perkusyjnych, śpiewa i urozmaica prezencję sceniczną kapeli. Płyta była sporym krokiem naprzód jeśli chodzi o całokształt odbioru – ma pełniejsze brzmienie, zróżnicowane numery, a bębny Daraya nadały im zdecydowanie większej mocy niż to miało miejsce na poprzednich wydawnictwach. Z okazji wspomnianej rocznicy wydania, kapela postanowiła poświęcić jej swoją wiosenną trasę po Polsce i na każdym koncercie zagrać ją w całości.
Połowa setlisty była zatem znana i tak oto cała pierwsza część koncertu to „Hellwood” zagrany w kolejności takiej jak na płycie. Dla mnie na pewno wyróżnił się „Duch Epoki” w którym Drak skupił się całkowicie na śpiewaniu, a w refrenach darł się na całego co wraz z blastami Daraya robiło spore wrażenie. „Śmierci Śmiech” i „TszaZshyC” to kolejne pewniaki, które potrafią porządnie rozruszać publikę pod sceną. HUNTER w takich momentach udowadnia, że jest dobrze naoliwioną maszyną koncertową, która świetnie balansuje między czadowymi numerami, a momentami takimi jak w „Arges” gdzie jest ciężar i emocje, które sięgają zenitu. Aby było jeszcze bardziej różnorodnie, poleciały też spokojne „Labirynt Fauna” i „Cztery Wieki Później” a na koniec podstawowej części rozbujane „Zbawienie”.
Moim osobistym faworytem w całej dyskografii kapeli jest kawałek „Kim” z ostatniej płyty. Nie wdziałem go jeszcze na żywo, więc bardzo ucieszyło mnie, że go tym razem zagrali. Muzycznie jest to moc w najczystszej postaci, istny wulkan energii i furii zawartej w tekście. Pisałem, że Drak lubi bawić się słowem – w tym numerze w mojej skromnej opinii wspiął się na wyżyny tego kunsztu. Sam HUNTER opisuje swój styl jako Soul Metal i to określenie zdecydowanie do nich pasuje. Muzyka z duszą, tak ale w tym wypadku mocny przekaz poszedł też w parze z ciężką warstwą muzyczną – zespół w erze przed „Hellwood” nigdy nie miał aż tak ekstremalnie brzmiących numerów.
Dalej poleciały jeszcze między innymi „T.E.L.I.”, „Niewesołowski”, „Kostian”, czy „Psi”. Publika nie chciała puścić kapeli ze sceny i tak po niecałych dwóch godzinach zespół zakończył koncert skocznym „Figlarz Bugi”. Na koniec pamiątkowa fotka ze sceny i wstępna zapowiedź rocznicowej trasy, tym razem z okazji 40-lecia kapeli, która wypada w przyszłym roku. Nic tylko życzyć całej szóstce niesłabnącej weny twórczej i kondycji do grania takich koncertów jak ten, aż do końca świata, a nawet jeden dzień dłużej!
https://www.facebook.com/HUNTER.Oficjalna.Strona.Zespolu
https://www.facebook.com/people/Rock-Klub-Iron/100064544865920/