PRIMORDIAL – wywiad z wokalistą Alanem Nemtheanga

PRIMORDIAL – wywiad z wokalistą Alanem Nemtheanga

Irlandczycy z PRIMORDIAL wydali swój dziesiąty album „How It Ends” w zeszłym roku i jak zwykle przebili samych siebie. Surowe brzmienie, ciężka atmosfera i mnóstwo emocji zawartych zarówno w dźwiękach jak i wokalach. Co do tego ostatniego, nie jest to żadna nowość, ponieważ Alan jest dobrze znany ze swojego emocjonalnego podejścia do wszystkiego czego się dotknie. Spotkaliśmy się po ich koncercie na Brutal Assault w Czechach. Niestety, rzeczywistość festiwali jest okrutna i zazwyczaj nie ma się wystarczająco dużo czasu, aby omówić wszystko, co się zaplanowało. Ta rozmowa mogłaby trwać dwa razy dłużej, ale i tak potwierdza, jak Alan poważnie traktuje ten zespół i jego rolę w metalowej społeczności.

 

Witaj Alan, miło Cię widzieć. Jakie masz wrażenia świeżo po koncercie? Jesteś zadowolony z brzmienia i całej reszty?

Cześć! Myślę, że tak. Nie mam żadnych wielkich uwag, brzmienie było w porządku, koncert też.

Mam pytanie dotyczące zmiany w Waszym składzie. Wasz drugi gitarzysta Micheál O’Floinn opuścił PRIMORDIAL w zeszłym roku po ponad 20 latach. Czy możesz wyjaśnić, co się stało? Po drugie, czy zamierzacie kontynuować jako stabilny czteroosobowy zespół i mieć drugiego gitarzystę tylko na koncerty?

Pozostaniemy w czteroosobowym składzie, takim samym jak ponad 20 lat temu. Kiedy zamierzaliśmy nagrać nowy album, Micheál powiedział, że nie ma nic więcej do wniesienia do zespołu. Wiesz, z czasem zaczynasz być zmęczony podróżowaniem i tym wszystkim dookoła. Dochodzisz do momentu, w którym decydujesz, że potrzebujesz przerwy. Nie ma między nami żadnej urazy. Po prostu, z czasem masz już dość lotów o 3 nad ranem i zaległościach w śnie. Kiedy jesteś zmęczony byciem w zespole, staje się to trochę uciążliwe. Gerry, który gra zamiast niego, pomaga nam już od 25 lat, a my znamy go od 35 lat. Grał z nami za każdym razem, gdy ktoś inny nie mógł grać. Nie jest w zespole jako stały członek, ale pomaga nam. Mamy też dziś innego basistę, ponieważ Pól doznał poważnej kontuzji barku. Tak więc obecny PRIMORDIAL wygląda nieco inaczej.

Zapytałem o to również dlatego, że Ty, Ciáran i Pól jesteście w tym zespole od samego początku. Wasz perkusista Simon dołączył do Was kilka lat później w 1997 roku i z krótkimi przerwami w międzyczasie gra w PRIMORDIAL do dziś. Jak Wy to robicie?

Tak, to dość rzadka sytuacja. Ja, Ciaran i Pól jesteśmy razem od 1991 roku, ale Ciaran i Pól grali razem już od 1987 roku jako dzieci. Myślę, że sposób w jaki to robimy jest taki, że każdy ma swoje własne życie. Kiedy nie mamy nic do roboty jako zespół, nie widujemy się i może to trwać nawet miesiącami. Kiedy już się spotykamy to mamy cel, aby pisać piosenki i być kreatywnymi. Nadal jesteśmy przyjaciółmi, więc w zespole nie ma żadnych dziwnych rzeczy. Irlandczycy zazwyczaj nie żywią do siebie urazy. Mamy też podejście w stylu „Nic się nie stanie jak coś spieprzysz. Możesz mieć trudny okres, itp.”. Każdy przecież może mieć jakąś tragedię w rodzinie lub cokolwiek innego może się wydarzyć. To część bycia w zespole, więc jeśli ktoś chce mieć trochę wolnego, to w porządku. Nie jesteśmy profesjonalnym zespołem, więc nikt nie musi nic robić na siłę. Nasze relacje są specyficzne, ale lubimy ze sobą przebywać. Jesteśmy uczciwi w tym, co robimy. Jeśli Micheál powie pewnego dnia – „Hej, chcę znowu grać”. Równie dobrze możemy mu odpowiedzieć „Jasne, czemu nie”.

PRIMORDIAL – wywiad z wokalistą Alanem NemtheangaRozumiem. W takim razie, skoro znacie się tak dobrze – jak wygląda Wasz proces twórczy? Znacie swoje mocne i słabe strony jako kompozytorzy, więc czy robicie to po staremu w sali prób czy osobno?

Robimy to po staremu, czyli spotykamy się w pokoju ze wzmacniaczami i po prostu hałasujemy. Jedyną różnicą jest sposób, w jaki to nagrywamy, ponieważ nie robimy tego już na magnetofonie. Nie wymieniamy się plikami, ani nie robimy niczego online. Nie robimy też niczego cyfrowo. Nagrywamy albumy na analogowym sprzęcie i na żywo razem w studiu. Nie ma click tracków, sampli, wycinania i wklejania. PRIMORDIAL polega na tym, że gramy na żywo w studiu. Śpiewam przez kilka godzin, ale zdarza się też, że robię piosenkę w jednym podejściu. Po prostu się nie obijamy. Perkusję robimy w jeden dzień. Jeśli wszystko jest już skomponowane, możemy zrobić cały album w sześć-siedem dni. Oczywiście, kiedy wchodzimy do studia, zmieniamy pewne rzeczy, bo w zespole panuje demokracja. Każdy może zasugerować zmianę jakiegoś przejścia na perkusji lub tonacji. Jest dokładnie tak, jak było trzydzieści lat temu i nigdy tego nie zmienimy. Gdyby ktoś wysłał mi plik do odsłuchania, skasowałbym go. To nie jest nasz styl, wszystko musi być „old-schoolowe” i musi być wykonane przez człowieka.

Oznacza to też, że nie musi być idealne, prawda?

Dokładnie, tak naprawdę, niedoskonałość nadaje muzyce charakter. Nie jestem zainteresowany śpiewaniem w idealnej tonacji. Nikt u nas nie jest zainteresowany perfekcyjnym graniem. BLACK SABBATH czy inne wielkie zespoły z lat 70 też nie na tym się skupiały. Ważniejszy był charakter muzyki, którą wykonywali. Powinieneś być w stanie nagrać album w dwa, trzy dni. Mam inny zespół DREAD SOVEREIGN i nasze albumy nagrywaliśmy w mniej więcej dwa dni. Zawsze nagrywaliśmy na żywo i miksowaliśmy podczas nagrywania. Po prostu robimy to w jednym podejściu, na raz. Powinieneś być w stanie to zrobić. Nie ma co się opieprzać.

Właśnie chciałem cię zapytać o inne zespoły w których działasz. Wspomniałeś o DREAD SOVEREIGN i masz jeszcze jeden zespół o nazwie VERMINOUS SERPENT. W obu z nich śpiewasz i grasz na basie. Czy możesz opowiedzieć coś o tym zespole czytelnikom, którzy go nie znają?

Uwielbiam płytę, którą nagraliśmy z VERMINOUS SERPENT podczas lockdownu, niestety niewiele osób ją zna. Brzmi jak pierwsze dema SARCOFAGO, MASTER’S HAMMER, BEHERIT czy SAMAEL. To jak album z lat 1988-1990. Jest bardzo brutalny. Oczywiście ma też kilka skomplikowanych riffów i też został nagrany od początku do końca w jednym podejściu. Nagraliśmy dwie takie wersje, a na płycie ostatecznie zatrzymaliśmy tą pierwszą. Nagranie albumu zajęło więc nam mniej więcej godzinę. Wcześniej, około dwie-trzy godziny zajęło nam ustawienie całego sprzętu. Potem kolejne dwie-trzy godziny miksowania, więc w sumie było to może osiem godzin. To wszystko, co chciałem osiągnąć na tym albumie. Z jakiegoś powodu blackmetalowcy tego nie zrozumieli, ale nie ma to znaczenia.

Jaki jest status TWILIGHT OF THE GODS? Czy nadal jesteście aktywni lub planujecie coś nowego?

Nie, nagraliśmy płytę „Fire On The Mountain” w 2013 roku i to był dobry album. Niestety, w tamtym czasie ludzie chyba nie byli zainteresowani połączeniem stylów MANOWAR i BLACK SABBATH z lat osiemdziesiątych. Już nie raz rozmawialiśmy o nagraniu nowego albumu, więc może jeszcze kiedyś…

Wszyscy są zbyt zajęci?PRIMORDIAL – wywiad z wokalistą Alanem Nemtheanga

Tak, ja i Rune jesteśmy zajęci. Druga sprawa to publiczności też musi zależeć na tym zespole. Możesz nagrać płytę, a ludzie powiedzą „Serio? Kolejna?”…

Widziałem Wasz teledysk do „As Rome Burns” w wersji z orkiestrą. Składa się on z niesamowitych widoków surowych irlandzkich krajobrazów nakręconych z drona. Sam utwór wraz z tym klipem podsumowuje również Wasze inne teledyski, które bardziej skupiają się na budowaniu atmosfery, niż na jakichś szokujących scenach. Jesteście w tym dość konsekwentni. Czy nie kusi Was, aby zrobić teledysk w bardziej nowoczesnym stylu – z szybszym tempem i zwrotami kamery?

Klip do „Where Greater Man Have Fallen” na pewno jest szybszy. Koncentruje się na Światowej Wystawie w Chicago w 1893 roku. To wideo w innym stylu niż nasze poprzednie klipy. Właściwie nie lubię ich robić i uważam ich kręcenie za męczące. Pięć-dziesięć lat temu trzeba było robić teledyski. Teraz to się trochę zmienia z powodu technologii. Nakręciliśmy także „Victory Has 100 Fathers, Defeat Is An Orphan” i wykorzystaliśmy w nim kilka autentycznych strojów. Nasz przyjaciel, Dave Swift, który również nakręcił z nami „Exile Among The Ruins”, prowadzi w Irlandii grupę rekonstrukcyjną o nazwie „Claiomh”. Na co dzień uczą także dzieci o naszej historii. Tak więc wszystkie mundury są autentyczne, a niektóre nawet oryginalne. Sam już nie wiem, co działa w dzisiejszych czasach, jeśli chodzi o teledyski.

Z pewnością jest ich teraz zbyt wiele, co utrudnia wyróżnienie się czymkolwiek.

PRIMORDIAL nie będzie bardziej popularny niż jest. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy i dobrze nam z tym.

Kiedy widziałem Cię dzisiaj na scenie, naprawdę podobał mi się kontakt wzrokowy, który nawiązywałeś z ludźmi w pierwszych rzędach oraz szeroki wachlarz emocji, które wkładałeś w swój śpiew. Występując z PRIMORDIAL, jesteś jak aktor na scenie. Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, żeby kiedyś gdzieś zagrać?

Ja nie gram na scenie, to jak Jekyll i Hyde – to cały czas ja. Kiedy jesteś wokalistą w zespole, musisz być po części chuliganem, a po części poetą. Wielu blackmetalowych artystów zachowuje się tak, jakby byli przeciwko tłumowi, a to nie ma sensu, bo wszyscy jesteśmy tu w tym samym celu. W PRIMORDIAL chcemy, by ludzie czuli, że jesteśmy ich zespołem. Kiedy nawiązuję kontakt wzrokowy ze wszystkimi, jest to celowe. Zawsze to robię. Chcę spojrzeć każdemu w oczy i zapytać: „Widzisz? Rozumiesz?”. Niektóre piosenki mają głębokie znaczenie, o męczeństwie, stracie, smutku lub tragedii. Powiedzmy, że ktoś pochodzi z małego miasteczka i pamięta z jego historii, że w 1860 roku była tam studnia, do której wrzucono 40 ciał. Chcę, aby połączył to z PRIMORDIAL, w tym pozytywnym sensie. Skądkolwiek jesteś, z danym miejscem wiąźe się jakaś historia. Nasza muzyka to nie jest rozrywka, to sztuka. Chcę, aby ludzie otrzymali wiadomość – „Chodź ze mną i posłuchaj tego, co śpiewam. Pomyśl o tym, gdzie jesteś na tym świecie, jakie relacje masz w swojej rodzinie. Pomyśl o swoim mieście, regionie i narodzie. Pomyśl o wielkich tragediach, które mogły się tam wydarzyć. Być może codziennie przechodzisz obok jakiegoś pomnika w drodze do pracy, więc poświęć chwilę na zastanowienie się po co tam jest”. PRIMORDIAL powinien być przepustką do zrozumienia tego, kim jesteśmy. Może nasze aspiracje są zbyt duże. W każdym razie, nie różnię się od nikogo w tłumie, więc patrzę komuś w oczy i mówię „W porządku?”, a oni mówią „Tak, w porządku”, a ja mówię „Na pewno?”, a oni mówią „Tak, jest ok”. Rozumieją o co mi chodzi, więc mamy dialog w środku piosenki. Potem idę do innego i mówię „Ty, u Ciebie wszystko w porządku?”, a on mówi „Tak”. To nie oznacza „Pieprz się”, bo to jest fałszywe. Chodzi o przekaz – „Widzę cię, więc jeśli czujesz co tutaj się dzieje, to chodź ze mną”. Próbowałem to robić przez ostatnie 30 lat. Nie chodzi tutaj o alienację, nawet jeśli śpiewamy o byciu męczennikiem lub byciu wyobcowanym. Chodzi o zaangażowanie tłumu w nasze przesłanie. Ktoś może powiedzieć „Hej, ta piosenka oznaczała dla mnie to czy tamto”. „Tak, prawdopodobnie masz rację”, choć tak na prawdę może to nie być to, dlaczego ją napisałem, ale jeśli to właśnie dla ciebie znaczy, to świetnie.

Na tym poleca piękno najlepszych wierszy.

Tak. Chcę, żeby PRIMORDIAL był zespołem, o którym ludzie będą mówić „Hej stary, musisz ich zobaczyć! Oni są prawdziwi. Kiedy grają 'Coffin Ships’, po prostu stań i patrz. Oto zespół, który daje z siebie wszystko” – wiesz, co mam na myśli. Smutek, żal czy tragedia są esencją naszej historii. Skoro jesteś z Polski, to tam widać to wszędzie dookoła. Tragiczne okoliczności narodowości są tym, czego nie powinniśmy się bać, czy wstydzić. „Coffin Ships” tak naprawdę nie jest tylko o głodzie, ale o wszystkich naszych ludzkich tragediach. To prawdziwa rzecz, więc kiedy ją gramy i słyszę, że ktoś podczas niej całkowicie odpłynął, to świetnie. To dowód na to, że jest człowiekiem. Piosenka jest po to, by zrozumieć smutek, a także dać siłę. To lepsze niż śpiewanie o zombie, szatanie czy szybkich samochodach.

Tak, albo laskach na plaży… Każdy zespół lub styl ma jednak swoje własne konwencje w których się obraca…

Nieważne, my tacy nie jesteśmy. Nie chcę marnować życia na śpiewanie o bzdurach. Mam teraz 50 lat, więc kiedy będę miał 65 i gdyby wtedy moje dzieci zapytały mnie „naprawdę, śpiewałeś o takich rzeczach?” to byłoby mi wstyd. W Irlandii są wielkie tradycje artystyczne, a ja czuję to dziedzictwo oraz jego wagę kulturową i historyczną. Oznacza to: nie kłam, nie udawaj, po prostu pokaż ludziom to co potrafisz. Jeśli ktoś uważa, że PRIMORDIAL jest nudny, to w porządku, nie obchodzi mnie to – nigdy nie będziemy największym zespołem w historii. To nie jest muzyka dla każdego.

Jesteście zatem iskierką nadziei i dobrym przykładem dla młodszych zespołów ze względu na wasze autentyczne podejście do komponowania i występów.

W PRIMORDIAL nie chodzi o dawanie nadziei. Moje spojrzenie na świat jest bardzo mroczne, ale z drugiej strony chcę pokazać, że powinniśmy po prostu być lepszymi ludźmi, lepszymi dla swoich rodzin itd. Powinniśmy zrozumieć swoją historię, folklor, mitologię i język. Nie dajmy się zepchnąć na margines globalnej monokultury. O to właśnie chodzi w PRIMORDIAL, wybraliśmy inną drogę, którą jest śpiewanie o takich rzeczach. Nie utrzymujemy się z tego, ale to nie ma znaczenia. Jeśli w tłumie znajdzie się ktoś, kto zafascynuje się naszym koncertem, a później zastanowi się nad tym skąd pochodzi, skąd wzięło się jego nazwisko itp., oznacza to, że moja praca została dobrze wykonana. Nie wiem, jak często się to zdarza, ale ktoś musi robić takie rzeczy jak my.

Tak, jasne. Podsumowując nasz wywiad. „How It Ends”, Wasz 10 album, ma dopiero rok, więc chyba jeszcze za wcześnie, by mówić o nowym, czy może się mylę?

Nie wiem. Ludzie pokochali nasz ostatni album, ale nie ma na nim żadnych hitów.

Mówiąc o hitach, masz na myśli numery w stylu „EmpireFalls” i tym podobne?

Tak, albo „To Hell Or The Hangman” czy „Gallow’s Hymn”, ale to jest w porządku. Płyta jest jaka jest – to mocny, mroczny i gniewny album. Jest pełen buntu, ponieważ czuję, że heavy metal potrzebuje teraz więcej buntu. Mam wrażenie, że po lockdownie nasza scena stała się trochę tchórzliwa. Postanowiliśmy więc stworzyć buntowniczy album i oto on. Za pięć lat może nas już w ogóle nie być, kto wie…

Nie mów tak.

Nic by się nie stało. Po prostu, nie chcę wychodzić na scenę i być parodią samego siebie. Nie chcę, żeby ludzie kiedyś powiedzieli: „Kurczę, powinienem był ich zobaczyć dwadzieścia lat temu, kiedy byli sprawni i zdrowi. Spójrz na nich teraz…”. Nie chcę, aby kiedykolwiek tak się stało.

Jestem pewien, że tak się nie stanie. Niestety mamy ograniczony czas i musimy się zatrzymać w tym momencie.

Dziękuję za rozmowę.

https://www.facebook.com/primordialofficial

https://www.primordialofficial.com/

https://metalblade.indiemerch.com/collections/primordial

 

Miejsce zamieszkania: Krosno i/lub Iwonicz, Polska. Zainteresowania: muzyka, filmy, książki, podróże oraz dobre towarzystwo. Ulubione gatunki: większość gatunków szeroko pojętego metalu – głównie: thrash, doom, death, black i progressive rock/metal oraz tzw. klasyka rocka na czele z kapelą od której zaczęła się moja muzyczna przygoda, czyli Aerosmith.
Powrót do góry