Normalnie rzec biorąc nasza scena Lubelska… Jam stąd … Zawsze obfitowała w wyjątkowe kapele… Jedne przychodziły, później odchodziły. Mam nadzieję, że w przypadku tej hordy tak nie będzie, że jeszcze długo poistnieją… Chociaż jak dowiecie się z wywiadu, nie wiem tak naprawdę skąd są Ci ludzie odpowiedzialni za ten zespół. Czy to ważne, dobrze, że niemiłosiernie dołują, hehehe.
Che! Mam dzieło zniszczenia, obrazoburcze, bluźniercze, Boga, Bogów… Idziecie z duchami czasów? Chodzi mi o to, co słucham na GURTHANG, coraz więcej zespołów idzie w tą stronę, a przynajmniej w kraju?
Nie da się ukryć, że słuchamy sporo różnej muzyki, w tym współczesnego polskiego metalu i to w jakiś sposób przenika do utworów, które piszemy. Nie próbujemy być częścią jakiejś sceny, po prostu gramy to, co do nas przemawia. Zwłaszcza, że traktujemy naszą muzykę bardzo osobiście.
Kurwa, pierwszy Wasz szlagier kogoś mi przypomina, sam początek, ale nie wiem kogo, aczkolwiek samo wprowadzenie ociupinkę kojarzy mi się z KAT’em i nie chodzi o muzę, hehehe
Niewykluczone, KAT też gdzieś się przewija wśród zespołów, których słuchamy, parę lat temu nagraliśmy nawet cover „Mordercy”. Pierwsze płyty KATa kreowały bardzo specyficzny, mistyczny klimat, więc jest to prawdopodobne, że my, jako muzycy zespołu, w którym odpowiedni nastrój i klimat mają ogromne znaczenie, w jakiś sposób czerpiemy z tego inspirację.
Tworzycie taki specyficzny gatunek, który istniał jak ja już chodziłem po ziemi, ale poznałem jego znaczenie wczoraj… Biega mi o to, że to nie jest typowe połączenie wszystkich stylów… To coś więcej?
To w jakiś sposób wykładnia twórczości wielu różnych artystów, którymi się inspirujemy. I nie są to wyłącznie wykonawcy metalowi. Najważniejsze dla nas jest to, by zawrzeć w muzyce emocje, które towarzyszą nam w trakcie prac nad kolejnym wydawnictwem. Olbrzymią inspiracją dla naszej ostatniej płyty „Ascension” był album „The Wall” zespołu Pink Floyd, jego teatralność, sposób budowania historii, narastanie napięcia i sposób rozwiązania. To wszystko się przenika, nawet jeśli jest opakowane w black metalową otoczkę.
Wiesz już wieki nie słuchałem PINK FLOYD, może przez to budujecie tą specyficzną otoczkę surowości, zimna… Czekaj muszę skorzystać ze ściągawki… Czasami słychać Stoner czasami Sludge Metal i te narastanie odmian mnie przeraża.
Nie zamykamy się w jednym gatunku, podstawą jest black, ale dołączamy do niego wpływy wielu innych gatunków. Nie mamy większych problemów z tym, żeby trochę eksperymentować i tak długo, jak efekt końcowy nam odpowiada to będziemy to robić. Nie jest to może aż tak eksperymentalny projekt jak Beyond Life, ale jeśli prześledzisz dyskografię Gurthang to nie sposób nie zauważyć, że przez tę dekadę muzyka mocno ewoluowała.
Zawsze muzyka ewoluuje… Czasami jest część poświęcona poprzedniej całości… Czasami są to tylko okruchy, które trzeba zebrać do kupy, takie puzzle. Bardziej chodziło by mi o Was, to jest kontynuacja, czy też przejście w nowy wymiar?
Oczywiście, w jakiś sposób kolejne wydawnictwa są ze sobą powiązane. Są do pewnego stopnia kontynuacją poprzednich. W moich oczach „Shattered Echoes” było albumem, który na swój sposób podsumowywał wszystkie poprzednie dokonania zespołu. Natomiast „Ascension” jest już rozpoczęciem zupełnie nowej historii. Są w niej oczywiście nawiązania do przeszłości, ale w większej mierze jest to początek czegoś zupełnie nowego.
Naprawdę gracie taką specyficzna muzę, poniekąd mroźną, czyli bliską BM, a później przeskakujecie w inne klimaty… Chodzi mi tu o „Levant du Serpent Noir”, czy późniejszy „Equilibiurm Pathology”. Z jednej strony czuć zimny powiew Skandynawii, a później wplatacie rzeczy, które umykają temu stylowi.
Tak jak wspomniałem, nie zamykamy się w jednej stylistyce, pozwalamy muzyce płynąć. W efekcie tego niektóre utwory brzmią bardziej blackowo, inne mają w sobie nieco więcej wpływów deathu, jeszcze inne to niemal stuprocentowy doom. Nie przeszkadza nam to, dopóki są spięte w jedną spójną całość w obrębie płyty, natomiast nagrywając już kolejny album pozwalamy sobie na nieco więcej eksperymentów. Nie chcemy nagrywać tej samej płyty dwadzieścia razy.
Wiesz bardzo podoba mi się głębia basu do czego zmierzałem powyżej, chociaż w pokrętny sposób, chyba że to normalne wiosło, ale co za tym idzie wytwarza to taki specyficzny klimat…
Gitara basowa zawsze była dla nas bardzo ważnym instrumentem, już w czasach, kiedy Gurthang był bardziej solowym projektem, niż pełnoprawnym zespołem. Nasz basista, Stormalv, był zresztą pierwszą osobą, która dołączyła do grupy i po tylu latach nadal pozostaje członkiem zespołu. Zawsze zależało nam też, żeby bas nie powielał jedynie ścieżek gitary, a dodawał do całości czegoś więcej.
Druga zajebista rzecz w Waszej twórczości to te smyki… klawisze w pierwszych kawałkach…
Tak, Vojfrost, nasz klawiszowiec doskonale wie, jak zbudować odpowiednią atmosferę. Poza tym to najszybciej pracujący muzyk, z jakim miałem w życiu do czynienia, gość jest po prostu kopalnią pomysłów.
Słyszałeś kiedyś o takim zespole NEMEZIS?
Przyznam szczerze nie kojarzę
A szkoda, to z Waszego podwórka z Lublina, tylko, że to było 30 lat temu, hehehe. Zespół który wyciął mi zajebistą szramę, ale już ABUSIVENESS jarzysz?
Tak, jak najbardziej, ich gitarzysta, Gonthy, był jedną z pierwszych osób z lubelskiej sceny, które poznałem osobiście. A Xaos Oblivion był odpowiedzialny za mix naszej płyty „I Will Not Serve”.
Macie też kawałek, który jest dwujęzyczny „Closure”, on również odbiega od całości. Dwa języki. Muzycznie, że ma tą otoczkę Black, to wyczuwam, ale są pewne pierwiastki Thrash, a nawet Death, i co pany na to?
Tak naprawdę cała płyta „Shattered Echoes” jest dwujęzyczna, fragmenty tekstów są po polsku, fragmenty po angielsku. Nie jest to zresztą pierwszy taki eksperyment w naszym wykonaniu, utwór ze splitu z ukraińskim Moloch ma fragmenty tekstu po angielsku, polsku, rosyjsku i niemiecku.
W ogóle tytuły macie po inglisz, a niektóre kawałki są łamane, no chyba, że jetem głuchy. O co w tym wszystkim chodzi? Przecież to nie jest nowy patent?
A czy wszystko musi być nowym patentem? Tak, w pewnym momencie naszej twórczości trochę eksperymentowaliśmy z mieszaniem języków, tytuły jednak pozostały w swojej oryginalnej wersji. Ostatnio od tego odeszliśmy, na „Ascension” już całość tekstów jest po angielsku. Nie sądzę, żebyśmy zatytułowali utwór w języku, w którym nie padłoby w nim żadne słowo, chyba że naprawdę mielibyśmy do tego dobry powód. Całość naszej twórczości jest przemyślana i spięta konceptualnie, nic tam nie jest przypadkiem.
Mógłbym rzec, że stylistycznie odbiegacie od reszty hord w naszym kraju, ale tak nie jest… wykupiliście patent i świeć Panie nad Waszymi głowami… Tworzycie ok-ju, ale co dalej?
Co będzie dalej, to zobaczymy. Ostatnio mocno wkręciłem się w zespołu pokroju Deathspell Omega, więc niewykluczone, że trochę tego typu eksperymentalnego grania przeniknie i do naszych kolejnych kompozycji. Czas pokaże.
Byłem parę razy w Lublinie na koncercie i jakoś Was nie widziałem? GURTHANG gra do poduchy i pod pieluchy?
Ze względu na skomplikowaną logistykę i fakt, że jesteśmy zespołem międzynarodowym, z muzykami rozrzuconymi po różnych kontynentach, póki co jesteśmy zespołem czysto studyjnym. Były pewne plany zorganizowania kilku mniejszych koncertów, ale póki co to nic konkretnego, zwłaszcza w dobie pandemii.
Fajnie się kminiło, ale Wam się śpieszy do domu, a mnie do innych (świeć panie nad ich duszami), ostatnie słowo i na stronę, hehehe
Dzięki wielkie za wywiad, pozdrawiam!