Myślę, że tym, którzy dość często studiują prasę podziemną, kapeli przedstawiać nie trzeba. Ci Francuzi, wraz z inną kapelą (INHUMATE) tego gatunku stanowią nie kwestionowany dzisiaj trzon brutalnej muzyki w kraju winem płynącym. Na CD znajdziecie 10 utworów, to raczej wystarczająca ilość na płytę, tym bardziej, iż część materiału jest bardzo rozbudowana. Album zaczyna się dość ciężkim riffem, o zakręconym brzmieniu, Za chwilę po nim powietrze przeszywa przerażający krzyk Dmitra – ten gościu albo naprawdę jest szalony, albo ma talent, jeżeli chodzi o metalowe wokalizy – no i w eter poleciał na pełnym rozpędzie tytułowy numer. Już po tym pierwszym traku, możecie się łatwo zorientować, że nie macie do czynienia z nowicjuszami. Band tyła się już jakiś czas po czeluściach podziemia, a to musi owocować. Doświadczenie nabyte przez lata wspólnego grania przynosi nie wymierne korzyści. Muzyka zespołu, to muzyka kierowana do specjalnego audytorium. Death metal zaprezentowany na tym CD, jest majstersztykiem gatunku. Owszem, twórczość zespołu posiada wpływy pochodzące od innych odłamów szeroko pojętej sztuki metalowej, ale nie brną przed siebie na ślepo, wpychając do swojej twórczości, co się tylko napatoczy. O nie! W muzyce APOPLEXY odnajdziecie dość melodyjne fragmenty, lecz te nie trwają zbyt długo, czyli życia z pewnością wam nie osłodzą. Chodź kapela gra death metal, to ich brzmienie skute jest heavy metalową stalą. Technika gry, stoi na bardzo wysokim poziomie, zespół nie stroni od muzycznych wywijasów, ale też z takowymi nie przesadza. Nie brak ich twórczości finezji, i tak często potrzebnej spontaniczności. Utwory na tym albumie posiadają specyficzną rytmikę, jednak na wpadanie do ucha zaraz po jednym przesłuchaniu zbytnio bym nie liczył. Owszem, pojedyncze riffy tak, ale żeby poznać tak naprawdę materiał zawarty na „Life, Thoughts…” czasu trzeba trochę poświęcić.
APOPLEXY bardzo dobrze radzi sobie ze zmianami temp, które urozmaicają ich muzykę jeszcze bardziej. Nie ma tu żadnych schematów, które mogłyby sprawić, iż twórczość zespołu byłaby bardziej przewidywalna, jeżeli na to liczyliście to się rozczarujecie. Band nie stroni również od drobnych eksperymentów. Na płycie odnajdziecie krótkie wstawki odegrane przez pozytywkę, ale to tylko zmyłka przed tym, co kryje się w dalszej części utworu. Żadnego smęcenia! Jako 7 na tym krążku jest utwór zatytułowany „Silence…”. Track ten ma w sobie coś z kosmosu, z elementarnego świata astralnego. Ot tak podróż w nie znane. Czy tego chcecie czy też nie, to i tak bezwiednie wraz z tym numerem pojedziecie. Wirtuozerska na swój sposób gra gitarzystów, dobra technika gry perkusisty, no i urozmaicony głos wspomnianego wcześniej przeze mnie Dmitra – wytrwały słuchacz odnajdzie co najmniej cztery barwy głosy, których koleś używa. Całość jest profesjonalnie zrealizowana. Dobra oprawa graficzna, i czystość nagrania, sprawia, że album jest czytelny, a słuchacz w ogóle nie odczuwa znużenia podczas słuchania „Life, Thoughts..”
C/o Joanny Krafft
14, rue de 1' Elmerforst
67200 Strasbourg
France
apoplexy@geocities.com