Zespół BIG CYC parę lat temu miał piosenkę pt. „Kręcimy pornola”. Słuchając polskiego goth/blacka symphonicznego mam takie samo spostrzeżenie. Chłopaki z osiedla kupili sobie parę płyt typu Moonspell, Summoning, itp., komputer, i postanowili sobie założyć zespół. Klawiszowiec mieszkał w klatce obok. Miał na szafie zakurzony instrument otrzymany na komunię i umiał zagrać lewą ręką parę kwint, czy oktaw, a prawą zagrać kilka melodyjek w tym samym czasie. Gdyby nie przypadek wylądowałby w jakiejś weselnej brygadzie. Wokalistką została dziewczyna gitarzysty. Wszyscy? No to na scenę. Pierwsze wrażenia? Gitary brzmią jak tanie blackowe produkcje. Wiecie – zfuzzowany nieklarowny szum. Solówki klawiszowca, a raczej dyskotekowe plumkanie jednym palcem, jak w disco polo. Ewentualnie ich rozmach przypomina te chwile radosnej twórczości, kiedy w podstawówce pani dała popukać w cymbałki. Większość muzyki oparta jest na patencie wykorzystywania 2 podstawowych akordów składowych. No cóż… Nudą wieje…
Nudą mi wieje, chociaż jest to ten rodzaj nudy, który jest szczery. Gramy tak jak umiemy, a co nie umiemy, to i tak gramy. Przerażający jest element wciskania klawiszy legato. O kurwa, facet puść te klawisze! Pograj ciszą!!! Fajnie natomiast się robi, gdy cały ten bezsens przystaje i zostaje wypuszczony jeden punktowany o ciekawej barwie moog. Niestety cała ta gotycko-blakowa słodycz jest mizerna i powoduje mdłości. Zastanawiam się po raz któryś już, po kiego wała Metal Mind wydaje takie sito? Kto to kupuje? Ja nie znam nikogo, kto miałby w swej kolekcji płyty-jak-ta… Niestety dla mnie płyta-jak-ta różni się od muzyki „chłopaków z Milano” tylko brzmieniami. Że niby tu jest metalowo. No ale tu jest metalo polo. Większość numerów utrzymana jest w jednym tempie. Ponadto mam wrażenie, że klawisze były realizowane na jakimś instrumencie pozbawionym pewnych przycisków – wciąż słyszę te same dźwięki, tę samą tonację – zdaje mi się e-moll, lub a-moll. Niech zgadnę. Najczęściej sięga DARZAMAT po e, f, fis, a i d. Co wygrałem?
Do tego, czego wybaczyć nie mogę – wokale są nieporozumieniem. Broni się tylko wokal growlujący. Ale te pedalskie zawodzenie…… o shit! Za co ja muszę to recenzować! Można przecież śpiewać normalnie, nie trzeba drzeć ryja. Proszę posłuchajcie sobie trochę polskiej muzyki rozrywkowej. Czesław Niemen, Stan Borys, Piotr Szczepanik, nawet Tadeusz Nalepa tak nie pierdoli partii, choć śpiewać nie potrafi. A tu mamy pana i panią, którzy coś tam potrafią, ale nagrania ich głosów są zje – ba – ne! Co do porównań stylowych patrz recenzja DARZAMAT „In the opium of the black veil”. Nie chcę się powtarzać.
Lista utworów
In The Flames of Black Art.
Legend
Secret Garden
Inevitable Eclipse
The Storm
Seven Golden Fires
Theatre of Rapture
The Dream
The Storm – remix
Skład
Flauros – male vocal
Simon – programming, guit, bass
Kate – female vocal