dwumiesięcznik H-M Magazine, s. 56, cena 9,50 PLN, język polski, ed. limitowana 2000 sztuk.
Nowy periodyk, w tym przypadku dwumiesięcznik, przede wszystkim zaskakuje nas kształtem i oprawą graficzną. Jeśli chodzi o kształt, to zin przybrał formę trumny, co nie powiem, jest nieźle poczesane. Kolory są żywe, tam gdzie są, papier kredowy. Pokazałem go paru osobom w przedziale wieku 25-55 lat, i to również takim, które metalu nie słuchają lub też mało, i za każdym razem historia się powtarzała – każdy miał chęć potrzymania go w dłoniach, poprzewracania kartek, nacieszenia wzroku nowością. O ile się można zorientować po treści zaprezentowanych materiałów, oprócz zainteresowań przede wszystkim ciężkim rockiem i ogólnie mówiąc metalem, redaktorzy lubią także wszelki sprzęt motorowy, może więc kiedyś ruszy w Forbidden Freak jakiś dział tematyczny?
Na pierwszy ogień poszedł wywiad z BATHORY. Wybór bardzo dobry, gdyż jeśli ktokolwiek słuchał kiedykolwiek heavy metalu, to o tym bandzie prawdopodobnie słyszał, i zapewne respekt i szacunek czuje. Wywiad określiłbym ekskluzywnym, przybliżone zostały w nim różne tajniki powstawania albumów „Nordland I i II” oraz „Destroyers of World”. Klarownie opowiedziano też historię tzw. rzekomego konfliktu BATHORY’ego z VENOM. Myślę, że wywiad jest bardzo mocnym punktem w tym numerze.
Następna rozmowa została przeprowadzona z BAILEY’S COMET, formacją braci Bailey, którzy podobno są bardzo popularni na Wyspach za sprawą nie tylko granej muzyki, ale aktywnej pracy medialnej przy popularyzowaniu rocka i metalu. Jako formacja promują właśnie album „Judgement Day”. Bracia otrzymali od redakcji magazynu kilka dodatkowych stron także wewnątrz numeru, na których opisują przebieg swojej przygody u boku największych gwiazd NWOBHM. W tym numerze przybliżone zostały głównie sylwetki Iron Maiden i Def Leppard, które są wymienione w nagłówku oraz kilkanaście lub może nawet kilkadziesiąt (nie chce mi się siąść i policzyć) często mniej znanych lub zapomnianych formacji, jak np. Grand Prix, White Spirit, Terraplane, Tygers Of Pan Tang, Girl, Thin Lizzy, Alice Cooper, UFO, AC/DC, Saxon, Diamond Head, Magnum, Judas Priest, Motörhead, Samson (kapela, z której wyszedł na świat Bruce Dickinson), Ian Gillan, Mammoth, Marillion i Sweet. To ile wyszło razem? Kopalnia anegdotek, zarówno wesołych, jak i refleksyjnych, dotyczących osób, miejsc, festiwali, imprez, itp.
Dość zdawkowy, acz skonsolidowany w formie jest wywiad z BOLT THROWER, którzy również ostatnimi czasy stworzyli swoją nową płytę „Honour Valour Pride”. Któraż to płyta B.T.? Podobno ci, co słyszeli album, chwalą go sobie. Poruszony został tu także polski akcent, a mianowicie padło pytanie standardowe o… Vader, oczywiście.
Wywiad z chilijskim CRIMINAL jest… taki sobie. Cóż może to wina bariery językowej. Ciekawe natomiast jest to, że dziennikarze dotarli do takiej egzotycznej kapeli. Jeśli wierzyć ich zapewnieniom, muzyka była warta eksploracji gór Ameryki Południowej.
Dość ciekawy jest wywiad z Jeanem Beauvoirem, frontmanem CROWN OF THORNS. W końcu też dla „FF” ktoś zgodził się na zdjęcie na motorze :-). OK. Osoba Jeana jest mi nieznana, tym bardziej sympatycznie, iż miałem możliwość zapoznania się z tym ciemnoskórym muzykiem. Pod wywiadem zaprezentowana została relacja z koncertu CROWN OF THORNS. Wiecie, striptease fanek, luz na scenie itd.
No to, co dalej? A dalej pogawędka z Emperorem Magnusem Caligulą i Lordem Ahrimanem z DARK FUNERAL. Istnieją różne poziomy manii, i ja zazwyczaj nie lubuję się w mężczyznach z makijażem na twarzy. Chętnie bym sam zapytał, po co muzycy to robią, ale nic to… Może faktycznie gitary im od tego lepiej brzmią. Co można powiedzieć o muzykach po lekturze wywiadu? Adrenalina z nich wprost tryska, choć zapewnianie z ich strony, że nowa płyta zadowala ich w 100 %, dla mnie jako muzyka, brzmi trochę jak infantylny slogan reklamowy. Choć owszem, jak już się dowiedziałem tego i owego, chętnie bym się zapoznał z krążkiem Funerali pt. „Diabolis Interium”.
Kolejny wywiad to krótka rozmowa z Lorraine Lewis, liderką SNOWBALL. Popatrzyłem na nazwę, poczytałem, co ma do powiedzenia i jakoś tak bez emocji. No ale pod wywiadem jest trochę fotek Lorraine (a jest to atrakcyjna rock’n’rollówa), m.in. ze Stevenem Adlerem i… OK., może zostać…
Tu następnie został wstawiony, wzmiankowany już wcześniej pamiętnik BAILEYÓW, a po nim rozmowa z Peterem ze szwekiej grupy DREAM EVIL – jakoś przemęczyłem ten wywiad. Nic dziwnego, nie wiem, kto to jest DREAM EVIL. Jakoś ta nazwa mi chyba w kadłubku nie zostanie, ani tytuł lansowanej przez kapelę właśnie płyty „Evilized”.
Dużo lepeij nastawiłem się do kapeli GRAVE DIGGER, o której coś niecoś się słyszało tu i ówdzie, ale płyty w rękach żadnej nie potrzymałem. Podobnie jak kapeli, z którą również zamieszczony został wywiadzik – WHITE SKULL. Nie słyszałem, ale zaciekawiłem się nawet, co goście z obu kapel grają.
Blackowa LUNA AD NOCTUM jest kolejną formacją z wapnem na twarzy. A myślałem, że w Europie Indian nie ma, i nikt już nie maluje twarzy w wojenne barwy. Adrian z LUNY jest gościem, który nie skąpi słów i to miłe. Miłe jest również odkrycie, że w końcu jakiś zespół z Polski trafił na łamy polskojęzycznego Forbidden Freak.
W numerze zamieszczono jeszcze 2 wywiady ze Stratovarius, i z Iced Earth, no i po tym drugim spodziewałem się wszystkiego co najlepsze, bo bardzo mi pasuje ich muza. No ale zdaję sobie sprawę, iż muzycy są zasypywani wywiadami, i już rzygają powtarzającymi się pytaniami od kupy zinów i fanów.
Bardzo krótki dział z recenzjami – około 20 szt. Zdecydowanie za krótki, jak na dwumiesięcznik!
OK. Uwagi krytyczne:
1. Myślę, iż za to pismo cena jest trochę za wysoka, jak na polską kieszeń. Nie każdego będzie stać na wydatek rzędu 10 złotych za fajnie wydane, kolorowe pismo, acz nie rzucające na razie specjalnie na mordę. Widać duże aspiracje, ale jak na razie jest to kolejne pismo o metalu i tyle. Co prawda, z tego co mi wiadomo, od następnego numeru będzie już dołączona płyta CD, która planowana była do numeru, który właśnie omawiam. Z tego co mi wiadomo, były obsuwy związane z przelaniem praw autorskich, czy jak to tam się mówi. Zakładając jednak, że do maga faktycznie zostanie przypięte wydawnictwo audio to owszem, cena będzie atrakcyjna.
2. Mało polskich kapel. Skoro pismo jest po polsku, to chciałbym przeczytać coś niecoś o ziomkach niż tylko o Angolach, Szwedach itp. Scenę mamy mocną, więc po co lansować dodatkowo obcych? Takie jest moje zdanie.
3. Mało recenzji płyt, za mało! Może zmniejszyć czcionkę, ale dawać więcej recenzji?
4. Relacje z koncertów – jest to coś, co zawsze fajnie się czyta choć części fanów. Czemu? Bo mogą sobie sprawdzić, co tam nowego u ich idoli, a także w jakiej są kondycji. W przypadku „FF” – jedna rela, to nie rewela.
5. Zdarzają się literówki, z rzadka jednak. Ale jednak :-), skoro mamy wydać na „Frika” 10 złotych…
6. Brak jakichkolwiek materiałów innych niż wywiady. Nagromadzenie materiałów jednego typu, to trochę nuży. Pismo zacząłem wertować pełny werwy, a potem troszeczkę mnie to ścięło. Myślę, że warto co jakiś czas skrobnąć na jakiś inny temat, np. machnąć felieton, art o sprzęcie, czy cokolwiek z innej brochy, dla odciążenia.
7. Dla mnie najlepszym pismem muzycznym świata było i na wieki wieków pozostanie stara szkoła „Tylko Rocka”! To był odjazd kompletny!!!
OK. Pozostaje mi tylko życzyć by „FF” stanął twardo na nogi i rozwijał się. Powodzenia.