Death metal z elementami rozrywkowymi, że tak głupio powiem. Anal Stench, oprócz cuchnącej jak kupa śmieci nazwy cuchnie też na odległość death metalowymi wyziewami z paszczy. Muzyka to na pewno nie rozrywkowa, aczkolwiek zdarzają się momenta fascynująco błogie i radujące paszczę (Resistance In Malvova). Te mnie szczególnie rozbrajają. Prócz tego zawartość przypomina miejską kloakę i aż rwie się, co by Lordowi Vaderowi buziaka sprzedać. Przy okazji rozdając na prawo i lewo całusy groźnym człekom, Carcassom i innym Deicideom. Ale jest milutko, aż za milutko, bo o thrash czasem przyjdzie zahaczyć i nawet grindem się połechtać. Jakoś, przyznam, śmignął mi cover Kanibali (Stripped, Raped And Strangled), lecz nic to – pozostałe tracki nie gorsze. Alcoholic Suicide dziwnie znajom się wydał, ale jeszcze przed abstynencją 🙂 Sepulturowe Territory uważam za zdobyte. Niech od dziś miłościwie panuje dupowaty smród w miejsce lokalnych kacyków. Cześć i wała!
ocena: 8.3/10