BULLET FOR MY VALENTINE „Scream, aim, fire”

BULLET FOR MY VALENTINE „Scream, aim, fire” - okładka
Kraj: Walia
Gatunek: melodic/thrash/metalcore
Strona zespołu: www.bulletformyvalentine1.com
Dobre utwory: Scream, aim, fire,
Długość albumu: 50:32



Muzyczny biznes jest równie ciekawy jak i scena muzyczna. Trzy lata temu kiedy BULLET FOR MY VALENTINE wydało pierwszą płytę świat młodych metalheads zwariował na punkcie Waliczyjków i póki co nic chyba tego nie zmieni. Droga którą podąża kwartet walijczyków jest równie zjawiskowa co ich rówieśników z TRIVIUM. Od zespołu niszowego próbującego odnaleźć się w realiach dwudziestego pierwszego wieku grając metalcore'a przez ewolucję w stronę melodyjnego thrashu spod znaku ukochanej Metallica. Zresztą do wyraźnych zamiłowań jak i inspiracji do Metallica przyznają się obie grupy. Zaś duety gitarzystów Amerykanów i Walijczyków z pewnością poziomem nie odbiegają od swoich idoli, zresztą Matt Tuck i Matt Heafy co rusz są nagradzani w różnych gitarowych plebiscytach metalowego światka… a to o czymś świadczy.

Muzycznie Walijczycy nie mają się czego wstydzić. W zasadzie niby nie ma tutaj nic odkrywczego ale tego albumu słucha się całkiem przyjemnie. Wszystkie zawarte w muzyce BFMV elementy się wzajemnie uzupełniają. Agresywne szybkie tempa perkusisty, świetne melodyjne Maidenowskie solówki, dobre czyste wokale czy nowoczesny mocny growling. Każdy z elementów układanki pasuje do reszty dzięki czemu płyta nie nuży a środki przekazu dozowane są na tyle umiejętnie, by spokojnie pozwolić nam wcisnąć przycisk repeat. Od samego początku albumu atakuje nas szybka i gęsta praca perkusisty podparta solidnym gitarowym kręgosłupem. Niejeden z tych riffów podowuje headbanging, a to dopiero pierwszy utwór. Melodyjne, chwytliwe refreny, czyste czasami nawet przejmujące wokale Matta czy wreszcie spokojne odprężające fragmenty płyty sprawiają, iż każdy fan melodyjnego uogólniając nowoczesnego metalu znajdzie tu coś dla siebie.

W moim odczuciu najmocniejszym punktem płyty jest zachowanie własnej tożsamości. Żaden z utworór nie odstaje od reszty, a nawet ckliwa i może niezbyt przekonująca ballada wypada dobrze. Rzeczona ballada ma jedną z najfajnieszych partii solowych na albumie. Solówki zresztą są jednym z najmocniejszych elementów nie tylko u Walijczyków ale nawet u kontynentalnych kolegów z ANTERIOR czy Amerykanów z TRIVIUM. Bardzo dobra techniczna gra wszystkich instrumentalistów zasługuje na uwagę, nie mniej jednak nie jest aż tak popisowa jak u wymienianych przeze mnie Amerykańskich przedstawicieli melodyjnego thrashu/metalcore'a.

Przyznam się, że nigdy wcześniej nie miałem większej stycznośći z Walijczykami i tego nie żałowałem, ten album zaś chyba zmieni moje nastawienie. Debiut jest podobno o niebo lepszy – ale wciąż metalcore'owy. Dwójeczka pokazuje zespół w świetle thrasho/metallicowania i to oblicze z pewnością jest mi bliższe. Na ile jednak wierni takiemu kierunkowi pozostaną Walijczycy nie wiemy. Wiemy za to, że ciągłe koncertowanie i rosnąca popularność grupy może a nawet musi przyczynić się do tego by spokojnie dojrzewać i nagrywać coraz to lepsze albumy.

ocena: 8,5/10

Lista utworów

1. „Scream Aim Fire” – 4:26
2. „Eye of the Storm” – 4:04
3. „Hearts Burst Into Fire” – 4:57
4. „Waking The Demon” – 4:08
5. „Disappear” – 4:05
6. „Deliver Us From Evil” – 5:58
7. „Take it Out on Me” – 5:52
8. „Say Goodnight” – 4:43
9. „End of Days” – 4:18
10. „Last to Know” – 3:15
11. „Forever and Always” – 6:46

Skład

* Matthew „Matt” Tuck – guitar, voc
* Michael „Padge” Paget – guitar, backing vocals
* Jason „Jay” James – bass guitar, backing vocals
* Michael „Moose” Thomas – drums

Powrót do góry