VADER „XXV”

VADER „XXV” - okładka
Kraj: Polska
Gatunek: Death metal
Strona zespołu: www.vader.pl
Dobre utwory: A są złe jakieś?
Długość albumu: 01:35:05



VADER chyba przedstawiać nikomu nie muszę, wręcz byłoby to małym faux pas gdyby któryś z Polskich metalowców nie znał naszej eksportowej siły i legendy death metalu. Jednakże przypomnę może iż VADER obchodzi w tym roku swoje dwudzieste piąte urodziny, i z tej właśnie okazji został wydany album retrospektywny. Brzmi srogo prawda? Ale nie bójcie się, bo faktycznie brzmi srogo i wyrywa z butów, tak jak oczywiście miało być.

Aby uczcić swoje ćwierćwiecze załoga Petera wybrała spośród swojej dyskografii zestaw utworów znanych i powszechnie bardzo lubianych (chociaż pewnie Ci true fani VADER wolą stare nagrania z chujowym brzmieniem). Setlista albumu okazała się być ciekawa, a zaproszeni goście mieli uświetnić całe wydawnictwo. Plan był dobry: wybrać okazałą setlistę, nagrać utwory na nowo (a nawet lekko je przearanżować), okrasić nowym lepszym brzmieniem, i podać słuchaczom jako nowe wydawnictwo VADER. Pomysł jest dobry zwłaszcza, że nowe pokolenie fanów raczej niechętnie sięga po stare wydawnictwa które brzmieniowo odbiegają od ówczesnych standardów, dlatego też to wydawnictwo pozwala nie tylko liznąć historii VADER ale i przyswoić sobie większą część hitów zespołu. A to dla młodych adeptów death metalowej sztuki zaiste jest jak najbardziej pożądane.

A jaki jest efekt? Jak dla mnie zadowalający. Wszystkie wersje utworów mi odpowiadają i choć na początku miałem kilka obiekcji (dojdę do nich za moment), tak jako całość album zadowala mnie w 100%. Brzmienie oczywiście jest zasługą Braci Wiesławskich i ich HERTZ Studio (ciekawe ile osób jeszcze będzie po nich jechać…). Jak wiadomo HERTZ charakteryzuje się sterylnością, pełnym cyfrowym soundem i perkusyjnym klikiem. Może zabrzmiało to trochę dziwnie, ale gary na produkcjach HERTZ po prostu cykają. Niektórych to już irytuję, a mi nie przeszkadza, przynajmniej słyszę zajebiście dobrze i nowocześnie nagrane gary które porażają impetem. A to w muzyce VADER jeden z najbardziej charakterystycznych elementów.

Wspomniałem, że miałem swoje obiekcje co do tego materiału. Otóż zespół zapowiadał kilka zmian aranżacyjnych – i jak zresztą było wiadome nie ujawnił w których utworach… Zatem dopiero po premierze (tu singla) usłyszałem Carnal z klawiszami. Ależ to był szok, trzy riffy na krzyż masa blastów, napierdol i te klawisze, wyszło ciekawie, z początku reagowałem dziwnie, z niesmakiem jednak już po kilku przesłuchaniach zakochałem się. A wy? Mam nadzieję, że też. Wszystkim malkontentom mówię fuck off, bo VADER mimo iż umelodyjnia swą twórczość robi to z wielkim smakiem, a Siegmar (jak dla mnie) mógłby zostać kolejnym członkiem zespołu (chłop ma NIESAMOWITY TALENT), tylko czy wtedy VADER grałby tak nielubiany przez Polskich ortodoksów melodic death metal? Tego się chyba nie dowiemy…

Drugim przypadkiem (i nie ostatnim) dodania klawiszy do utworu jest Reign-Carrion, który o dziwo brzmi teraz o niebo lepiej. Lepsza masywniejsza produkcja, głębsze growle Petera (jeden z najmocniejszych punktów całego albumu) oraz ta orkiestracja – Panie i Panowie czysta moc. Z początku ten jak i wcześniej omawiany utwór mogą się nie spodobać… jednak jak już powiedziałem wystarczy tylko kilka razy ich posłuchać. Zresztą co jak co ale teraz muszą się podobać, bo w innych wersjach (poza tych na starych płytach) ich nie usłyszymy. XXV w 100% przedstawia VADER w 21 wieku. Każdy z utworów został nagrany i zagrany tak jak VADER prezentuje je na koncertach. Czyli jak łatwo się domyślić, brutalnie, szybko, miejscami nawet epicko i bardzo świeżo.

Reszty utworów opisywać nie trzeba – z czysto prozaicznego powodu, zostały tylko nagrane na nowo i odświeżone bez większych zmian. Za to warto skupić się nad ostatnimi utworami zawartymi na tym retrospektywnym albumie. Wyrocznię zna chyba każdy fan KAT'a, a jeśli nie to z pewnością będzie ją pamiętał z poprzedniej trasy Blitzkrieg, gdzie VADER wykonywał ten utwór z Orionem jako wokalistą. W wersji VADER gościnnie udziela się oryginalny wokalista KAT, Roman Kostrzewski – co oczywiście zaowocowało nową odświeżoną i energiczniejszą wersją starego klasyka. A przyznać trzeba, że w ostatniej minucie utwory VADER przypierdolił niemiłosiernie…

A na koniec VADER pozostawił smakowity i nieznany nikomu smakołyk. Tyrani Piekieł to utwór wyjęty dosłownie z odmętów historii VADER, to jeden z pierwszych prawdziwych hitów załogi Petera, który wreszcie ujrzał światło dzienne. Co ciekawe… Tyrani Piekieł zaskakują pozytywnie! Polski złowieszczy tekst, szybkie thrashowe tempo, oraz czysty VADEROWSKI klimat stanowią o sile tego utworu. I choć pewnie nie będzie go nam dane usłyszeć na żywo (podobnie z Giń Psie!), tak chociaż w domu można usłyszeć kawał historii Polskiego metalu.

Ciężko ocenia się takie wydawnictwa, i choć nie jest to best of tak czy owak mam problem z wystawieniem noty. Najchętniej pozostawiłbym ten album bez oceny, bo historii się nie ocenia.
Dlatego też pozostawię XXV bez oceny, a sam zaś ponownie włączę sobie ten krążek.

ocena: -/10

Lista utworów

Disc 1
1. inVADERs (intro) 01:38
2. Chaos 04:16
3. Vicious Circle 02:37
4. Crucified Ones 03:18
5. Dark Age 04:31
6. Reign-Carrion 06:32
7. Silent Empire 04:13
8. Sothis 03:26
9. Incarnation 03:05
10. Reborn in Flames 04:52
11. Blood of Kingu 04:33
12. Carnal 02:09
13. Fractal Light 02:41
14. Red Passage 02:46
15. Black to the Blind 04:03
Disc 2
1. Kingdom 03:21
2. Wings 03:06
3. Xeper 03:49
4. Cold Demons 02:10
5. Final Massacre 04:23
6. Reign Forever World 03:56
7. Epitaph 03:55
8. Dark Transmission 04:34
9. Fear of Napalm 02:59
10. Wyrocznia (Kat cover) 03:24
11. Tyrani Piekieł 04:48

Skład

Peter (vocals, guitars)
Daray (drums)
Mauser (guitars)
Novy (bass)

Special guests:
SIEGMAR (Vesania) – keyboards & samples in „inVADERs (intro)”, „Dark Age”,
„Silent Empire”, „Sothis”, „Blood Of Kingu”, „Carnal”, „Kingdom”, „Dark
Transmission”
SETH (Severe Torture) – vocals in „Blood Of Kingu”
ROMAN KOSTRZEWSKI (KAT) – vocals „Wyrocznia”
PIERŚCIEŃ (Dead Infection) – vocals in „Fear Of Napalm”
HAL (Dead Infection) – bass in „Fear Of Napalm”

Powrót do góry