RÓŻNI WYKONAWCY „A Call To Irons (A Tribute To Iron Maiden)”
Składanek poświęconych Iron Maiden istnieją na świecie setki i pewnie przez całe życie trudno będzie prawdziwemu fanowi dotrzeć do wszystkich. Są wśród nich mniej lub bardziej udane „trybuty”.
SUI GENERIS UMBRA „Coma”
Nie łatwa to płyta – zarówno do słuchania, jak i recenzowania. No bo jak w kilku zdaniach określić cały potężny ładunek emocjonalny, jaki kryje się w tych nagraniach? Jak można jej słuchać i siedzieć spokojnie, kiedy z głośników sączy się przyprawiający o dreszcze głos?
.
STRADLIN, IZZY „And The Ju Ju Hounds”
Zaczyna się od kapitalnego Somebody Knockin', które swego czasu rozbrzmiewało w moich głośnikach niemal na okrągło. To świetny, prawdziwie rockowy numer, bez wątpienia silnie inspirowany Rolling Stones, a w szczególności Keithem Richardsem, który dla Izzy'ego Stradlina jest niemal bogiem.
STRADLIN, IZZY „117 Degrees”
Na wiosnę 1995 roku Ju Ju Hounds – z którymi Izzy nagrał wyśmienity pierwszy swój solowy album niedługo po odejściu z Guns N'Roses – rozpadli się, a Stradlin postanowił pojechać na zasłużone wakacje. Nie wytrzymał jednak zbyt długo i już pod koniec 1995 roku skrzyknął się z dawnym kumplem z kapeli, Duffem McKaganem po to, aby zarejestrować materiał na kolejny album.
STAR ONE „Live On Earth”
Arjen Anthony Lucassen, szerzej znany z grającej progresywnego rocka grupy Ayreon postanowił kilka lat temu powołać do życia nowy projekt – Star One. W założeniu miała to być grupa (a właściwie supergrupa, jeśli wziąć pod uwagę skład, ale o tym za chwilę) grająca, jak sam muzyk określa ten styl, space metal.
SOUL DEVOURER „Afterlife”
Panowie z Soul Devourer, chociaż to młodzież jeśli chodzi o staż na scenie, nie pierdolą się ze słuchaczem ani przez chwilę, lecz niczym starzy wyjadacze atakują narząd słuchu rzeczonego dźwiękami, które ukoją do snu niejedną death metalową duszę. Taaa…
SODOM „One Night In Bangkok”
Sodom to klasyk. Jako klasyka nie wypada wiêc go rugaæ.
SLASH'S SNAKEPIT „It's Five O'Clock Somewhere”
Kiedy Guns N'Roses już nie istniało, Izzy Stradlin miał na koncie swój pierwszy solowy album, a Axl rzucał się jak wściekły miotając obelgi na swoich dawnych kumpli z kapeli, Slash postanowił sformować nową kapelę. Trzon zespołu tworzyli: Slash rzecz jasna, Gilby Clark na gitarze rytmicznej, Matt Sorum na perkusji (skąd my ich znamy?), Mike Inez na basie (Alice In Chains) oraz Eric Dover na wokalu (Jellyfish).