SCOURGED FLESH „Welcome to the End of the World”
Trzecia płyta pochodzącej z Australii grupy SCOURGED FLESH – Welcome to the End of the World wydana została jak i GRAVE FORSAKEN przez Soundmass. Logiczne, że i tutaj mamy do czynienia z chrześcijańskimi przyśpiewkami, którym towarzyszą DeathThrash Metalowe dźwięki w formie 10 utworów różnej jakości.
CLAIM THE THRONE „Ale Tales”
Nie wiem jak wam…ale słoneczna Australia nigdy nie kojarzyła mi się z folkiem, rycerzami, czy battle metalem. A tu nagle niespodzianka.
MORTIFICATION „The Evil Addiction Destroying Machine”
MORTIFICATION z Australii należą do weteranów ciężkiego muzykowania i to nie tylko na swoim kontynencie. Kto 19 lat niezmordowanie wydaje płyty (które nie cieszyły się nigdy wielką popularnością) marzy z pewnością o przełomie, sławie i uznaniu jako muzyk, czy cała grupa.
.
GRAVE FORSAKEN „This Day Forth”
Dobre utwory: No News… Ain’t Good News, Celebrity Judge and the Sinners Part III, Holy Blood
.
CODE OF LIES „The Age of Disgrace”
Ze mną jest tak, że porządny death/grind, nigdy mi nie brzydnie. Do tego wraca moda (jeśli można tak to nazwać) wśród metaluchów na brutalniejszy shit niż IRON MAIDEN, czy METALLICA.
HATCHET DAWN „Faith in Chaos”
Australia. Większość was kojarzy ten kraj głównie z AC/DC,czy tez DESTOYER 666.
FRANK GAMBALE „Raison D'etre”
Frank Gambale jest znany ze swojego innowatorskiego podejścia do gry, muzyki, czy nawet instrumentu, którym się posługuje. Wielu mu to zarzuca, że nie potrafi się wpasować w ramy z góry określone przez tysiące muzyków żyjących przed nim, ale osobiście uważam, że takie podejście jest najlepszym jakie można spotkać w szeroko pojętej sztuce.
THE RED SHORE „Unconsecrated”
Wczoraj byłem na koncercie FRONTSIDE, uff, było ciężko, ale jeszcze ciężej jest na nowej i debiutanckiej płycie australijskiego THE RED SHORE. Jeśli myśleliście, iż w deathcore wszystko zostało już powiedziane, mylicie się.
I KILLED THE PROM QUEEN „Sleepless Nights and City lights”
Nie przywykłem do pisania recenzji albumów koncertowych, nie uważam tego zbytnio za stosowne, aczkolwiek, ten jak i może jeszcze ze dwa bądź trzy opiszę. Dlaczego? Ponieważ akurat te wybrane pozycje w jakiś tam sposób są mi po prostu bliskie, bądź są czymś fenomenalnym jeśli chodzi o koncertówki.
MORTAL SIN „The Absence of Faith”
No i po raz drugi przyszło mi się pozytywnie zaskoczyć. I nie w 2008 roku a w 2007 kiedy to po świadomej reaktywacji (i ku uciesze fanów!) MORTAL SIN wydało pierwszy od szesnastu lat pełny krążek.